Po sześciu latach procesów Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał werdykt: pies to walizka. Kwestia, którą musiał rozstrzygnąć europejski trybunał, dotyczyła tego, czy utrata zwierzęcia domowego powinna wiązać się z wyższym odszkodowaniem niż w przypadku walizki. Odpowiedź była jednoznaczna.
22 października 2019 r.
Tego dnia argentyńska rodzina straciła swoją suczkę Monę. Rodzina znajdowała się wówczas na lotnisku Ezeiza niedaleko Buenos Aires, aby udać się w podróż do Barcelony. Zgodnie z przepisami linii lotniczych Mona miała podróżować w transporterze w luku bagażowym samolotu, ale podczas załadunku pies wymknął się spod kontroli pracowników i przestraszony wybiegł na pas startowy.
W tych dniach że Grisel, jej właścicielka, była całkowicie pewna, że dobrze zamknęła klatkę. Jednak gdy już usiedli, stewardessa podeszła, aby poinformować ich o tym, co się stało, i potwierdzić, że pies uciekł. Matka, która towarzyszyła Grisel, zapewniła wówczas, że widziała, jak jej pies ucieka, a pracownicy próbowali go złapać, ale nie pozwolono im zejść z samolotu.
Zaginiona.
Po tej pierwszej chwili niepokoju rodzina zapewniła, że pracownicy Iberii potwierdzili im, że pies został złapany i że powinni podać im numer telefonu, aby osoba kontaktowa mogła odebrać zwierzę z lotniska.
Jednak kiedy Christian, brat właścicielki, przybył na lotnisko, poinformowano go, że pies ponownie uciekł i nie udało się go złapać. Od tego momentu rodzina zrobiła wszystko, co w jej mocy, aby sprawdzić, czy zwierzę nie znajduje się w pobliżu lotniska, ale bezskutecznie.

Odpowiedź Iberii.
W tym momencie rodzina wyraziła już swoje niezadowolenie z postępowania Iberii w tej sprawie. „Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi od linii lotniczej. Iberia twierdzi, że podobnie jak w przypadku Argentyny, z Hiszpanii nie można nic zrobić” – wyjaśniali wówczas katalońskiej gazecie.
Ze swojej strony Iberia w Argentynie zapewniła Clarín, że bardzo żałuje tego, co się stało, i że zarówno Iberia, jak i zarząd lotniska nadal aktywnie poszukują zwierzęcia.
Według ich wersji zwierzę „rozbiło jedną ze ścianek klatki i uciekło. Przed wysłaniem jakiejkolwiek klatki z zwierzęciem w środku zawsze plombujemy otwierane drzwi, aby zapobiec otwarciu ich przez zwierzę i ucieczce. Jednak Mona złamała przeciwległą stronę klatki i dlatego uciekła”. Potwierdzają, że pracownikom udało się odzyskać Monę, ale ta ugryzła pracownika w ręce i twarz, po czym ponownie uciekła.
„Szkody niematerialne”.
Ponieważ zwierzę uznano za zaginione, rodzina postanowiła złożyć skargę na Iberię, domagając się odszkodowania za zaistniałą sytuację. Ze względu na powagę sprawy rodzina zażądała od linii lotniczych wypłaty 5000 euro za „szkody niematerialne”, czego Iberia odmówiła.
W angielskiej gazecie wyjaśniono, że Iberia zgodziła się wypłacić odszkodowanie za utratę zwierzęcia, ponieważ uciekło ono pod nadzorem pracowników linii lotniczych. Nie byli jednak skłonni zapłacić więcej niż kwota, jaką wypłacono by za utratę bagażu.
Oznacza to, że zapłaciliby tyle samo, ile zapłaciliby za utratę walizki.
Europa daje rację… Iberii.
W trakcie trwającego sześć lat procesu, od sądu w Madrycie, sprawa trafiła w 2024 r. do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który ostatecznie dał rację Iberii. Linia lotnicza wypłaci rodzinie odszkodowanie tak, jakby straciła walizkę. Oznacza to nieco mniej niż 1600 euro, czyli maksymalną kwotę przewidzianą w takich przypadkach.
Kiedy sprawa trafiła do europejskiego trybunału, Iberia broniła się, twierdząc, że „nie ma sensu traktować zwierząt na równi z ludźmi. Właściciel, jako jedyna osoba, która w pełni rozumie zwierzę, decyduje się narazić je na często stresujące i trudne doświadczenie, jakim jest podróż samolotem”.

Podkreślono również, że „to właściciel jest odpowiedzialny za przygotowanie zwierzęcia do podróży, podjęcie ryzyka narażenia go na nieprzyjazne środowisko i zapewnienie jego dobrego stanu zdrowia. Co najważniejsze, tylko właściciel może ocenić głęboką więź emocjonalną ze swoim zwierzęciem, a tym samym moralną krzywdę, jaką poniósłby, gdyby coś stało się zwierzęciu podczas transportu”.
Jak wycenia się zwierzę domowe?
Według Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, w bardzo prosty sposób: poprzez specjalne oświadczenie o wartości zwierzęcia. Według europejskiego trybunału właśnie takie oświadczenie powinna była podpisać rodzina, a linia lotnicza je zaakceptować. W przypadku zawarcia takiej umowy linia lotnicza zgadza się zapłacić wyższe odszkodowanie, jeśli coś się stanie, ale pasażer płaci również dodatkową opłatę za przewóz zwierzęcia.
Według Carlosa Villa Corta, prawnika rodziny, jest to „stracona szansa na dalsze budowanie świadomości na temat praw zwierząt i osób, które się nimi opiekują. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uważa, że zwierzęta domowe nie zasługują na specjalną lub lepszą ochronę prawną w porównaniu z zwykłą walizką”.
Europejski Trybunał twierdzi, że konwencja montrealjska regulująca takie przypadki mówi o „osobach i bagażu”, a zatem termin „osoby” obejmuje szkody wyrządzone „pasażerowi”, a wszystko inne należy traktować jako bagaż. Podkreślają oni: „fakt, że ochrona dobrostanu zwierząt jest celem leżącym w interesie ogólnym uznanym przez Unię Europejską, nie uniemożliwia przewożenia zwierząt jako „bagażu” i traktowania ich jako takiego do celów odpowiedzialności wynikającej z utraty zwierzęcia”.
